czwartek, 20 czerwca 2013

Ojmiakon. Biegun Zimna

3 godziny słońca dziennie. -50 za oknem. 1000 kilometrów do najbliższego większego miasta. 522 osoby, które żyją tak jak i Ty. Chodzą do szkoły, do pracy, oglądają telewizję, jedzą, piją, tworzą rodziny. Podczas gdy w Polsce przy temperaturze -30 zamykają szkoły, mieszkańcy Ojmiakonu dziękują za chwilę ciepła.

Kiedy próbuję sobie wyobrazić jak wygląda życie w takim miejscu jak Ojmiakon, pierwszym skojarzeniem, które przychodzi mi do głowy, jest inna planeta. Podobna do Ziemi, ale znajdująca się w  układzie planetarnym jakiejś innej gwiazdy. Taka, którą określa nie nazwa, a numer porządkowy. Zapomniana przez wszystkich. Zimna. Obca. 

Człowiek jednak nie przestaje udowadniać, że przyzwyczaić się można do każdego miejsca, takiego nawet, które oferuje absolutne minimum niezbędne do życia. 



















Nie będę Was zanudzał statystykami temperatur, to wszystko możecie znaleźć na Wikipedii. W dzisiejszym poście spróbujemy zrozumieć, jak sobie radzą i jak żyją ludzie w Ojmiakonie. Informacje będą przedstawione w tradycyjnym już dla tego bloga formacie faktów, wziętych ze wspomnień byłych i obecnych mieszkańców tego niesamowitego miejsca.



1. Mieszkańcy Ojmiakonu nie gaszą silników w samochodach przez całą zimę. W ciągu dwóch godzin wszystkie płyny zamarzają do takiego stopnia, że trzeba czekać na wiosnę, aby ponownie odpalić auto. Nawet przy włączonym silniku, samochód pozostawiony na 4 godziny, słabo nadaje się do ponownej jazdy. Koła są tak przemarznięte, że poruszać się trzeba bardzo delikatnie. Często pękają nie tylko koła, lecz także stalowe ramy. Plastikowe zderzaki rozsypują się w pył. Największym jednak koszmarem kierowcy jest zepsuty system ogrzewania. Można przypłacić za to życiem. Odległości pomiędzy miastami utrzymują się na poziomie 200-300 kilometrów.



























2. Pojęcie mody w tym miejscu nabiera innego znaczenia. Ładnie, nieładnie - nie ma różnicy. Najważniejszym jest to, żeby było ciepło. Jeśli wyjdziesz na dwór w syntetycznej kurtce, nawet na chwilę, nie zdziw się, że  wrócisz zaraz do domu bez rękawa lub kołnierza, który odpadnie pod wpływem zimna. Typowy strój mieszkańca Ojmiakonu wygląda następująco: na nogach buty, zrobione z dolnej części skóry reniferów, długie naturalne futro i futrzana czapka. Szalik to również podstawa. Bez tego akcesorium wychodzić na dwór nie warto, bo bez niego oddychać się po prostu nie da. 



























3. Tlenu w powietrzu jest tak mało, że człowiek oddycha dwa razy częściej. Można wówczas usłyszeć tak zwany "szept gwiazd" - dźwięk, który powstaje przy natychmiastowym zamarznięciu kropelek wody w wydychanym powietrzu. W Ojmiakonie nie ma zatem co się obawiać wirusów, ale odmrozić płuca można bardzo łatwo.




























4. Tu mieszkańcy spotykają się z niezwykłymi problemami. Zamarza wszystko - żelowe długopisy, baterie, elektronika. Rury z wodą są ogrzewane prądem - oplecione są dookoła specjalnymi kablami. Kanalizacji, w tradycyjnym rozumieniu tego pojęcia, nie ma. Toalety  są więc na zewnątrz.




























5. W zimę na dworze mogą sobie poradzić tylko renifery i psy. Gospodarz,wypuszcza krowę na dwór przy temperaturze powyżej -30 stopni, ale i tak na wymię musi założyć jej specjalne ocieplacze. Inaczej dla zwierzęcia może to być ostatni spacer. 





















6. Dużym problemem w Ojmiakonie są pogrzeby. Jest tu nawet takie powiedzenie - "Nie daj Ci Boże umrzeć zimą". Na wykopanie grobu trzeba czasami poświęcić tydzień. Ziemię najpierw się grzeje, później rozbija drynami warstwę ok. 20 centymetrów, później znów się grzeje i znów się rozbija, aż głębokość osiągnie 2 metry.


















7. Pensje w Ojmiakonie są dość wysokie jak na rosyjskie warunki. Pracownik lotniska zarabia 72000 rubli (około 7000 zł) miesięcznie. Trzeba jednak dodać, że wszystkie produkty, oprócz mięsa reniferów, są bardzo drogie. Czekolada na przykład kosztuje 700 rubli (70 zł) za opakowanie.


















Większość mieszkańców miasteczka zastanawia się nad sensem istnienia Ojmiakonu. Niestety na chwilę obecną państwo nie wspiera mieszkańców Dalekiej Północy tak jak należy. Z Ojmiakonu zrobił się punkt turystyczny, dziwadło dla zachodnich turystów. Czy warto jednak poświęcać życie 500 osób, żeby pokazać europejskim turystom kilka budynków z kiblem na dworze? 


W tak ekstremalnych warunkach człowiek starzeje się dużo szybciej i mając 30 lat wygląda na 50. Każdy kto ma możliwość wyrwania się z Ojmiakonu, ucieka natychmiast. Ale, jak już wspomniałem wcześniej, człowiek potrafi się przyzwyczaić do wszystkiego. Niektórzy mieszkańcy po prostu nie mogą wyobrazić sobie innego życia. Pozostaje im więc próba odnalezienia odrobiny szczęścia w zaśnieżonej tundrze i dbania o nią, tak jak o każdą cząstkę pojawiającego się ciepła. 

Счастливо. До новых встреч.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz